Wstałem o 05:00 po całych
Sobota, 28 czerwca 2008
· Komentarze(3)
Kategoria >100, W towarzystwie, Wyprawa, Ze zdjęciami
Wstałem o 05:00 po całych 4 i pół godzinach snu - dzień wcześniej odbyło się ognisko klasowe ;] Do zrobienia było nie wiele - ubrać się, umyć, zjeść coś, przetrzeć rower i zrobić wyjazdowe zakupy. O 05:40 zrobione było już prawie wszystko oprócz zakupów. Nie miałem drobnej kasy więc wziąłem kartę. W sklepie zabrałem 5 snickersów i Jurajską niegazowaną. Razem 10.40zł. Podałem karierce kartę. Wszystko zapowiadało się pięknie, ale w pewnym momencie terminal odmówił posłuszeństwa. Tym sposobem w domu byłem dopiero o 06:35. Zanim wyszedłem z rowerem była już 06:40. Fajnie, właśnie powinienem być na miejscu spotkania, a ja dopiero z domu wychodzę :/
Ze średnią 29.4km/h przejechałem pod Biedronkę na oświęcimskiej. Telefon do Tobka.
- Gdzie jesteś Tobek? - Pod Biedronką! - Tu Cię nie ma! - Podjedź wyżej, trenuje podjazdy.
Podjechałem wyżej, a Tobka nie ma! Znowu dzwonię.
- Gdzie Ty jesteś? - Pod Biedronką! - Ale gdzie? - Na wysokości urzędu miasta...
Wszystko jasne. Ja byłem pod biedronką na oświęcimskiej, on pod urzędem... Dwie różne Biedronki oddalone o kilometr. Ze średnią ~35km/h podjechałem po górkę na Rymerze. Pod tunel i na peron 3. Jest Tobek i jego kumple - Andrzej z Rudy i Robert. Uff... Podjeżdża pociąg. Zdążyłem! Co za szczęście! Jest 06:54. Wagon rowerowy był pełny. Biegiem do pierwszego wagonu - na szczęście kierownik pociągu - stary rowerzysta - pozwolił nam zakotwiczyć u niego :)
Po półtorej godziny byliśmy już na dworcu Kraków Główny. Przejechaliśmy przejściem podziemnym i drogą od Barbakanu przejechaliśmy na Rynek. 30-40km/h na liczniku, wspaniała, prosta kostka brukowa. Widać kawałek mokrej kostki o długości 200-300m. Trudno, jakoś przejedziemy. Po wjeździe na tą "mokrą" kostkę nagle zobaczyłem, że Andrzej jedzie na rowerze, ale bokiem... Po chwili przerzuciło go na drugi bok, a potem na ziemie. Przez parę metrów jechał pod rowerem po drodze. Cudem wyhamowałem. Zszedłem z roweru i ku mojemu zdumieniu, prawie przewróciłem się przez poślizgnięcie się na kostce! Okazało się, że kostka nie była mokra, lecz, że jest to jakiś olej. Przez to kostka była bardziej śliska niż tafla lodowiska. Dosłownie! Andrzej podniósł się z ziemi. Z powodu śliskości nawierzchni nie doznał nawet zadrapania. Wyciągnął z kieszeni telefon. Z tyłu wgnieciona klapka - da się przeżyć. Odwrócił telefon na drugą stronę. Obudowa nawet nie pękła. Jednak po "wzbudzeniu" telefonu, naszym oczom ukazał się wyświetlacz pęknięty w parudziesięciu miejscach. Pięknie - prawie nowy telefon i wyświetlacz do wymiany... Zadzwoniliśmy po straż miejską . Przyjechali po 5-10 minutach. Wezwali straż pożarną, żeby ci usunęli plamę oleju z jezdni. Nam powiedzieli, że zdarzenie możemy zgłosić na policję - oni nic nie mogą zrobić. Pojechaliśmy na rynek na komisariat. Ja z Tobkiem zostaliśmy na zewnątrz pilnować rowerów. Po paru minutach kumple wyszli - z kwitkiem. Polskie prawo nie przewiduje żadnych możliwości pomocy poszkodowanym w takich wypadkach. Pięknie!
Przejechaliśmy na Bulwary Wiślane. Potem przez ponad 3 godziny krążyliśmy na trasie Wawel - Rynek w przeróżnych konfiguracjach. Później przejechaliśmy na błonia i kopiec Kościuszki. Znowu powrót na Wawel. Posiłek i poszukiwanie tanich suwenirów. O 13 zaczęliśmy wracać do domu drogą 780. Co to był za powrót... Okropny wiatr + interwały! I tak przez 80km. Można się było zajechać. Dobrze, że było nas 4 i mogliśmy się ciągle zmieniać na prowadzeniu.
Wiatr był taki mocny, że jadąc z górki powyżej 35km/h po prostu hamował. Osiągnąć 45km/h nawet przy maksymalnym pochyleniu było cudem...
Około 17:45 byliśmy w domu.
Podsumowując: piękny wyjazd pełen emocji. Trzeba kiedyś go powtórzyć, ale już bez zbędnych emocji i wypadków, oraz w bezwietrzną pogodę.
Podsumowanie:
Dystans: 113,1km
Średnia Prędkość: 20,08km/h
Maxymalna prędkość: 68,5km/h ( zjazd z kopca Kościuszki :)
Czas: 05:38:00
Podsumowanie (na odcinku Kraków - Mysłowice)
Dystans: 75,3km
Średnia Prędkość: 22,9km/h
Maxymalna prędkość: 56,5km/h
Czas: 03:16:48
Foty:
Tadeusz Kościuszko na Wawelu
Wawel (katedra)
Ciekawy kościół
Prowadzimy rowery bo nie można jechać (w oddali zakaz jazdu - nie dotyczy rowerów :D)
Ja przy bolidzie Kubicy :)
Oczywiście atrapa
Wierza Mariacka
Teatr im. Juliusza Słowackiego
Kopiec Kościuszki
Właściciel słodko śpi, a jego wierny piesek pilnuje (Błonia)
Opalenizna typu Euro 2008 (Polska, biało-czerwoni!)
Ze średnią 29.4km/h przejechałem pod Biedronkę na oświęcimskiej. Telefon do Tobka.
- Gdzie jesteś Tobek? - Pod Biedronką! - Tu Cię nie ma! - Podjedź wyżej, trenuje podjazdy.
Podjechałem wyżej, a Tobka nie ma! Znowu dzwonię.
- Gdzie Ty jesteś? - Pod Biedronką! - Ale gdzie? - Na wysokości urzędu miasta...
Wszystko jasne. Ja byłem pod biedronką na oświęcimskiej, on pod urzędem... Dwie różne Biedronki oddalone o kilometr. Ze średnią ~35km/h podjechałem po górkę na Rymerze. Pod tunel i na peron 3. Jest Tobek i jego kumple - Andrzej z Rudy i Robert. Uff... Podjeżdża pociąg. Zdążyłem! Co za szczęście! Jest 06:54. Wagon rowerowy był pełny. Biegiem do pierwszego wagonu - na szczęście kierownik pociągu - stary rowerzysta - pozwolił nam zakotwiczyć u niego :)
Po półtorej godziny byliśmy już na dworcu Kraków Główny. Przejechaliśmy przejściem podziemnym i drogą od Barbakanu przejechaliśmy na Rynek. 30-40km/h na liczniku, wspaniała, prosta kostka brukowa. Widać kawałek mokrej kostki o długości 200-300m. Trudno, jakoś przejedziemy. Po wjeździe na tą "mokrą" kostkę nagle zobaczyłem, że Andrzej jedzie na rowerze, ale bokiem... Po chwili przerzuciło go na drugi bok, a potem na ziemie. Przez parę metrów jechał pod rowerem po drodze. Cudem wyhamowałem. Zszedłem z roweru i ku mojemu zdumieniu, prawie przewróciłem się przez poślizgnięcie się na kostce! Okazało się, że kostka nie była mokra, lecz, że jest to jakiś olej. Przez to kostka była bardziej śliska niż tafla lodowiska. Dosłownie! Andrzej podniósł się z ziemi. Z powodu śliskości nawierzchni nie doznał nawet zadrapania. Wyciągnął z kieszeni telefon. Z tyłu wgnieciona klapka - da się przeżyć. Odwrócił telefon na drugą stronę. Obudowa nawet nie pękła. Jednak po "wzbudzeniu" telefonu, naszym oczom ukazał się wyświetlacz pęknięty w parudziesięciu miejscach. Pięknie - prawie nowy telefon i wyświetlacz do wymiany... Zadzwoniliśmy po straż miejską . Przyjechali po 5-10 minutach. Wezwali straż pożarną, żeby ci usunęli plamę oleju z jezdni. Nam powiedzieli, że zdarzenie możemy zgłosić na policję - oni nic nie mogą zrobić. Pojechaliśmy na rynek na komisariat. Ja z Tobkiem zostaliśmy na zewnątrz pilnować rowerów. Po paru minutach kumple wyszli - z kwitkiem. Polskie prawo nie przewiduje żadnych możliwości pomocy poszkodowanym w takich wypadkach. Pięknie!
Przejechaliśmy na Bulwary Wiślane. Potem przez ponad 3 godziny krążyliśmy na trasie Wawel - Rynek w przeróżnych konfiguracjach. Później przejechaliśmy na błonia i kopiec Kościuszki. Znowu powrót na Wawel. Posiłek i poszukiwanie tanich suwenirów. O 13 zaczęliśmy wracać do domu drogą 780. Co to był za powrót... Okropny wiatr + interwały! I tak przez 80km. Można się było zajechać. Dobrze, że było nas 4 i mogliśmy się ciągle zmieniać na prowadzeniu.
Wiatr był taki mocny, że jadąc z górki powyżej 35km/h po prostu hamował. Osiągnąć 45km/h nawet przy maksymalnym pochyleniu było cudem...
Około 17:45 byliśmy w domu.
Podsumowując: piękny wyjazd pełen emocji. Trzeba kiedyś go powtórzyć, ale już bez zbędnych emocji i wypadków, oraz w bezwietrzną pogodę.
Podsumowanie:
Dystans: 113,1km
Średnia Prędkość: 20,08km/h
Maxymalna prędkość: 68,5km/h ( zjazd z kopca Kościuszki :)
Czas: 05:38:00
Podsumowanie (na odcinku Kraków - Mysłowice)
Dystans: 75,3km
Średnia Prędkość: 22,9km/h
Maxymalna prędkość: 56,5km/h
Czas: 03:16:48
Foty:
Tadeusz Kościuszko na Wawelu
Wawel (katedra)
Ciekawy kościół
Prowadzimy rowery bo nie można jechać (w oddali zakaz jazdu - nie dotyczy rowerów :D)
Ja przy bolidzie Kubicy :)
Oczywiście atrapa
Wierza Mariacka
Teatr im. Juliusza Słowackiego
Kopiec Kościuszki
Właściciel słodko śpi, a jego wierny piesek pilnuje (Błonia)
Opalenizna typu Euro 2008 (Polska, biało-czerwoni!)