Wpisy archiwalne w kategorii

Szosa

Dystans całkowity:665.52 km (w terenie 99.11 km; 14.89%)
Czas w ruchu:31:19
Średnia prędkość:21.25 km/h
Maksymalna prędkość:62.50 km/h
Suma podjazdów:3196 m
Maks. tętno maksymalne:194 (95 %)
Maks. tętno średnie:160 (78 %)
Suma kalorii:23775 kcal
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:44.37 km i 2h 05m
Więcej statystyk

10.06.09 - śladami powodzi

Środa, 9 czerwca 2010 · Komentarze(0)
Bez wiekszych planów. Po prostu przed siebie. Najpierw chciałem jechać na Chełmek, ale potem poniosło mnie dalej.
Przejeżdżając przez zalane przez prawie dwa tygodnie Bijasowice nie zauważyłem śladów powodzi na domach. Dopiero w drodze powrotnej dowiedziałem się, że po prostu za nisko patrzałem. Niektóre domy posiadają ślady zalania pod samym dachem.
Okropny widok.
Ogólna krzątanina, dźwięk skuwania tynków i otwarte na oścież okna przez które widać opuszczone mieszkania suszone z nadzieją ponownego zamieszkania.
O ironio w drodze do domu spuściłem z tempa z powodu permanentnego braku wody.
Nie da rady zostawić Szosy przed Biedronką samotnej bo potem ja będę samotny, a sklepy we wsiach już zamknięte...


Dopóki nie odparuje stać będzie.

Miejsce przerwania wału

Przyczyna nieszczęść tysiąca ludzi - nie mogąc ujść do przepełnionej Wisły rzeka spiętrzała się i zalała okolice 1,5m wyżej niż poziom Wisły.

Słońce - nadzieja na wysuszenie domów.

Jest co suszyć.

Archiwalne zdjęcie na 2 godziny przed przerwaniem umocnień - obrazek nie pokazuje tego co się tam działo. Woda z ogromnego jeziora powstałego przez zalanie okolicy zaczyna wlewać się na drogę krajową.

Tysiące ludzkich tragedii

Parę kilometrów kwadratowych nowego jeziora i domy zalane po dach

10.06.08 - pętla sosnowiecka

Wtorek, 8 czerwca 2010 · Komentarze(0)
Krótki limit czasowy i nowy nabytek w postaci szosy którą chciałem się trochę pocieszyć. Efekt - szybka przejażdżka.

Nie myślcie, że nie jeździłem w czasie gdy mnie tutaj nie było. Wprawdzie nie był to zbyt owocny czas, bardziej w konwencji dom -> szkoła -> dom. Ale coś tam się działo.

Przemsza jeszcze wysoko.

Wjazd do Mysłowic

Dama-Dema w całej okazałości.
Tak. To dokładnie ta sama na której jeździł Tobek

Katowice, Sosnowiec, Katowice, Mysłowice w skrócie LOST sezon 1

Wtorek, 21 kwietnia 2009 · Komentarze(0)
Po długim czasie nie jeżdżenia Daniel wreszcie wyciągnął mnie za uszy na bajtka. Najpierw pokręciliśmy trochę po lesie w okolicach Rozalii i Starej Wesołej po czym udaliśmy się w stronę Giszowca. Miły szybki przejazd przez las i decyzja sprawdzenia pociągów do Karpacza odjeżdżających z Sosnowca - za 9 dni drugi MTB maraton. W Sosnowcu powitała nas kartka "Najbliższy punkt informacji znajduje sięna stacji Katowice". Tak więc ruszyliśmy na stolice Śląska. Na Roździeniu o mały włos uniknąłem wpadnięcia na samochód po wymuszenia pierszeństwa na nim. Na zjeździe przy ulicy uniwersyteckiej zatrzymałem się żeby przejechały samochody, a Danek przejechał przed nimi. Widziałem tylko jak się oddalał. Ruszyłem jego śladami. Nie spotkaliśmy się po drodze. Po pół godziny bezskutecznego kursowania na trasie na której mogłem go znaleźć stwierdziłem, że sytuacja jest beznadziejna. Chcąc sfotografować pomnik powstańców okazało się, że zmasakrowałem wyświetlacz nowego aparatu :/ Pięknie! W dodatku robiło się coraz zimniej a słońce zachodziło. Jeszcze raz przejechałem trasą w poszukiwaniu Daniela. Przez Zawodzie ruszyłem do domu. Zacząłem czuć brak cukru, ale z lekkim bólem w końcu dojechałem do domu.

Podsumowanie:
Dystans: 44.87km
Średnia Prędkość: 20.1km/h
Maxymalna prędkość: 41.1km/h
Średnie tempo: 2:58/km
Spalone kalorie: 1827
Średnie tętno: 151 BPM (74% max HR)
Maxymalne tętno: 238 BPM (coś pulsometr świruje. Realne około 180 BPM <<88% max HR>>)
Łączne przewyższenia: 639m
Czas: 2:13:51

180min - Wmordewind i ambitne plany

Piątek, 10 kwietnia 2009 · Komentarze(0)
Miał być Tęczynek, ale Wmordewind zmienił plany na Wygiełzów. Ten plan z koleji zmieniła przebudowa starej Krakowskiej w Chrzanowie, co poskutkowało zjazdem w złą drogę. Przez Libiąż i Chełmek dojechaliśmy do domu. Dane podane pi*drzwi bo w Libiążu padł mi akumulator w GPS (parę dni wcześniej zgubiłem stację dokującą) :/

Podsumowanie:
Dystans: 74km
Średnia Prędkość: 26km/h
Maxymalna prędkość: 62.5km/h
Średnie tempo: 2:30/km
Spalone kalorie: do 44km 1672
Średnie tętno: 160 BPM (78% max HR)
Maxymalne tętno: 180 BPM (88% max HR)
Czas: 2:55:00

Foty:


Zalew


Zaciesz :D


Zaciesz cd ^^

Zawody XC Orzesze

Niedziela, 5 kwietnia 2009 · Komentarze(0)
Zawody w Orzeszu. Dojazd ze wspaniałą ekipą, lecz może z za wysokim tempem, w składzie: Rufio, Patryk, Sito, Daniel, Ja i jeszcze jeden koleś na ciekawym Cannondale.
Potem same zawody. XC nie jest moją najlepszą stroną, ale dałem z siebie wszystko. Złapałem dubla i musiałem skończyć na okrążenie przed końcem. Na przed ostatniej pozycji w kategorii (nie licząc tych co nie dojechali z kwestii technicznych - tu guma, tam przerzutka...). Na pewno jestem bogatszy o doświadczenia. Na wyniki też przyjdzie czas :)
Potem powrót. Kryzys, brak cukru, zamknięte sklepy, mało picia... Dopiero w Katowicach Podlesiu udało nam się "zatankować" ciasteczka i wodę. Ktoś poprzestawiał znaki w lesie Murckowskim, a przez to, że dawno tam nie jechałem walnąłem się w nawigacji o jakieś 5km. Ale dało radę.
Doświadczenie, doświadczenie i jeszcze raz experience!

Podsumowanie:
Dystans: 82.16km
Średnia Prędkość: 18.83km/h
Maxymalna prędkość: 52km/h
Średnie tempo: 3:15/km
Spalone kalorie: 3031
Średnie tętno: 156 BPM (76% max HR)
Maxymalne tętno: 194 BPM (95% max HR)
Łączne przewyższenia: 1132m
Czas: 3:34:30

Foty:

Jadęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęę!!


Przejechałem :P


Końcówka. Dam radę!

150min - Górki Dziećkowickie, Zalew & Wzgórze Chełmek

Środa, 1 kwietnia 2009 · Komentarze(3)
Dziś nie chcąc zmarnować wspaniałej pogody, oraz aby przełamać lenia który nie pozwalał mi wyjść na rower w ostatnim czasie (mimo, niekiedy, ogromnych chęci), oraz aby "utopić" żal po tym, że nie mogłem jechać z Tobkiem do Opola dziś na rowerku, postanowiłem skręcić jakąś traskę. Pogoda zachęcała do szosy i tak też się stało - oczywiście tylko po części :P
Ruszyłem w stronę Zalewu Dziećkowickiego. Po drodze wpadłem pod dom Mączusia zapytać go czy nie pojedzie ze mną, ale niestety nie zastałem go - lepiej dla niego :P Zaraz po wjeździe w - umownie - teren zabudowany Dziećkowic, postanowiłem odbić w prawo na górkę żeby zobaczyć z góry trochę okolicy. Zobaczyłem autostradę, murawy kserotermiczne, elektrownie Jaworzno, same Jaworzno także, całe Dziećkowice, resztę Mysłowic i wiele, wiele innych. W tym także 3 sarny przebiegające mi drogę 10 metrów przede mną. Niestety zanim wyciąłem aparat było po tzw. ptokach, lub jak kto woli, sarnach. Schowały się w krzakach i tylko głowy im wystawały. Kadrowanie na szczęście pomogło uratować zdjęcia ;]
Chciałem jechać do Ymielina, ale na moście usadowiło się trzech dresów, a ja nie miałem dziś zbyt bojowego nastroju. Zjechałem więc downhill'owo w dół, lecz jednak z dużymi zahamowaniami (dosłownie i w przenośni), ponieważ musiałem pamiętać, że w tylnej kieszeni koszulki mam schowany aparat i fajnie by było, żeby mi on nie wypadł :) Przejechałem nad zalew. Postanowiłem drogą z płyt betonowych, która biegnie wschodnim brzegiem, dojechać do Chełmu Śląskiego. Przeraził mnie tylko 3 metrowy płot ze szpilami i drutem kolczastym i tabliczki które powstawiano co 500m - "Budowla hydrotechniczna, wstęp i wędkowanie wzbronione!" <brrr> Pół kilometra przed końcem wyżej wspomnianej drogi zjechałem na drogę terenową biegnącą zaraz obok Przemszy. Kałuże, błoto, muszki i quadowcy dali nieźle popalić. Wyjechałem na Gamrocie. Stąd szybciutko na Chełmek. Miało być parę fot przy obelisku, ale usadowiło się przy nim paru dresów z piwami... Ta pogoda coś dresogenna ;/ Zjechałem szybciutko i przez Jaworzno Dąb oraz Byczynę dojechałem z powrotem na Dziećkowice. Zaczynałem czuć braki energii w nogach, więc na minutę przed zamknięciem sklepu zakupiłem w nim jajko z czekolady czekoladopodobnej (takie wielkanocne :P) i starą drożdżówkę. I tak było smacznie ;] Szybciutkim tempem dojechałem do domu. No i to by było na tyle ;)

Podsumowanie:
Dystans: 56,7km
Średnia Prędkość: 21,9km/h
Maxymalna prędkość: 49,1km/h
Średnie tempo: 2:44/km
Spalone kalorie: 2039
Średnie tętno: 151 BPM (74% max HR)
Maxymalne tętno: 177 BPM (86% max HR)
Łączne przewyższenia: 529m
Czas: 2:34:49

Foty:

Tłok dziś na niebie nieziemski!


Łysy


Murawy kserotermiczne i A4


Spłoszone sarny obserwujące moje zachowanie... Z wzajemnością :P


Osadniki - główny bohater "Tour de Kurde"


Jaworzno - okolice centrum




Jeleń


Okolica




Resztki dziewięćsiłu Bezłodygowego




Jest ok!


Dziećki


Podpatrzone...




Zasieki xD


Chełmek


21 stopni, a ludzie palą w piecach. Dziwne!


Syf zebrany na Brzęczkach




Profil


Trasa

Pierwsza setka - Pszczyna i Bielsko-Biała

Sobota, 21 marca 2009 · Komentarze(2)
O 10 spotkaliśmy się z Tobkiem i Dankiem w okolicach ronda. Przejechaliśmy przez Rymere, Słupną, Brzęczki, Brzezinkę i Kosztowy. Dalej przez Imielin i Chełm Śląski dojechaliśmy do Bierunia. Do tego momentu pogoda była cacy. W Bojszowach zaczął sypać bardzo delikatniutki śnieg. Przez Międzyrzecze i jakieś tam wsie dojechaliśmy wreszcie do Pszczyny. Średnia zabójcza - 26.9km/h. Tutaj zdjęcie i zawał na widok (i dźwięk) motorzysty jadącego na tylnym kole. Chyba przyszpanił specjalnie dla nas xD Chwila narady i ustaliliśmy, że jedziemy do Bielska DK 1. Najgorzej było w miejscach bez pobocza. Tiry przyciskające do granic możliwości, kierowcy trąbiący mimo jazdy po pasie awaryjnym, w końcu błotsko w miejscu gdzie ten pas powinien się znajdować. No ale to wszystko zostało wynagrodzone pięknym widokiem Beskidu wyłaniającym się zza jednego z podjazdów. Dojechaliśmy na dworzec główny w Bielsku całkiem wyjechani - przynajmniej ja. Okazało się, że do Katowic wcale nie jeżdżą tylko dwa pociągi dziennie z przewozem rowerów. Wybraliśmy ten o 16:23. Chwilę pobyliśmy na dworcu, koleś po wypadku próbował nam sprzedać książki... Przez centrum, łamiąc wiele przepisów i czerwonych świateł ruszyliśmy w kierunku Wilkowic. Parę morderczych podjazdów i w końcu dojechaliśmy do domu wujka od Danka. Tam zostaliśmy ugoszczeni z wszystkimi honorami domu. Zjedliśmy żurek, napiliśmy się herbaty, dostaliśmy ziemniaczki z paluszkami rybnymi i kapustą. A to wszystko przy towarzystwie kuzynów Danka i bajce Król Lew. Po prostu, tego sobie nawet nie wyobrażaliśmy. Po około godzinie siedzenia, wyjechaliśmy w kierunku dworca. Szybkim tempem (prawie ciągle z górki) i z bardzo chamskim przejechaniem przez czerwone dojechaliśmy na dworzec. Okazało się, że jesteśmy pół godziny przed czasem! Po 30 minutach naszym oczom ukazał się jeden z paru nowiutkich nabytków śląskich kolei - pociąg FLIRT. Z niedowierzaniem wsiedliśmy do środka, pytając konduktora o miejsca na rowery. Koleś nie wiedział nic na ten temat i powiedział żebyśmy wchodzili, najwyżej będziemy trzymać je w rękach. Jednak później okazało się, że na środku składu znajdują się 3 miejsca rowerowe. Odwiesiliśmy więc sprzęt i zasiedliśmy do rozmowy. Gdy głos miłej pani/pana (nie pamiętam :P) oznajmił zbliżanie się do stacji Katowice Piotrowice szybko zdecydowaliśmy się wysiąść, aby uskutecznić plan dobicia do 100km, co z centrum Katowic wiązało by się ze sztucznym dokręcaniem kółek. Nikt nie wiedział jak dokładnie dojechać do domu, więc puściliśmy się przed siebie. Szybko znaleźliśmy ulicę Kościuszki i nią ruszyliśmy w stronę centrum. W pewnym momencie Danek zapytał "Skręcamy tutaj w prawo? Odkryjemy nowe tereny!", ale mi nie było to na rękę :P Po przejechaniu skrzyżowania przeanalizowałem sytuację i okazało się, że to było nasze skrzyżowanie. Ostry nawrót na dwupasmówce, ze złamaniem przynajmniej parunastu przepisów ruchu drogowego i co się okazuje? Na tej nitce nie ma skrętu w lewo! W ostatnim momencie skręciliśmy w prawo i już nie łamiąc kodeksu przejechaliśmy w stronę trzech górek. Dalej tradycyjną drogą ruszyliśmy w stronę Giszowca i Mysłowic. Przed rondem na Mikołowskiej rozjechaliśmy się ponieważ Danek miał już setkę, a Tobkowi brakowało do niej tyle co mi, ale na kolarce nie mógł dokręcić tą samą trasą co ja. Zrobiłem sztuczny dojazd do działek na Rozalce, wróciłem się na Mikołowską i zjechałem nią na sam dół, podjechałem pod Tesco i ruszyłem do domu. Pod blokiem GPS wskazał 100.7km co przy marginesie jego błędu na tym dystansie, przy tym zachmurzeniu daje jakieś 104km. Nareszcie pierwsza setka w sezonie!

Podsumowanie:
Dystans: 104km
Średnia Prędkość: 25.7km/h
Maxymalna prędkość: 52.2km/h
Średnie tempo: 2:26/km
Spalone kalorie: 3809
Średnie tętno: 156 BPM (76% max HR)
Maxymalne tętno: 183 BPM (89% max HR)
Łączne przewyższenia: 837m
Czas: 04:04:58

Foty:

Informacja dla złodzieja :P Ludzie mają wyobraźnie :D




Ekipa!


Uśmiechy na widok zaśnieżonych Beskidów


Nasze maszynki na dworcu w Bielsku






Szukamy trasy ;D


Szosowy syf


Syf c.d.


Śnieg :O Wszędzie ŚNIEG!!! <panika>


Ekipa od tyłu


Dworzec one more time


Słoneczko wyszło akurat jak my wsiadamy do pociągu :(


FLIRT - full kulturka i w ogóle...


Nawet miejsca na rower są!


Końcówa


Profil trasy

126 z 160 minut - Ruda Śląska Kochłowice

Czwartek, 19 marca 2009 · Komentarze(1)
O 17 wyruszyliśmy z planem na 160 minut po szosie z tempem 22. Najpierw do centrum Katowic, przejazd przez rynek i dalej ulicami Mikołowską i Brynowską dojechaliśmy na Ligotę. Następnie znaleźliśmy się w Panewnikach. Daniel powiedział tylko "jedź gdzie chcesz", więc nie patrząc na to gdzie jedziemy pokierowałem nas na tzw. azymut "przed siebie". Po jakimś czasie ujrzeliśmy tabliczki Ruda Śląska - Kochłowice. Super! W Rudzie jeszcze nie byłem na rowerze. Nie wiedzieliśmy jak wrócić, a tą samą drogą wracać nie chcieliśmy. Tak więc na czuja udaliśmy się zgodnie ze wskazaniami kierunkowskazów w stronę Chorzowa. Jedyne założenie - nie wylądować na autostradzie :P Dojechaliśmy na Chorzów Batory. Dalej już w miarę orientowałem się gdzie jestem, a na Klimzowcu rozpoznałem okolicę zaznajomionego sklepu ze sprzętem rowerowym. Jako, że czułem zbliżający się skurcz ścięgna pod kolanem, wpadłem zakupić preparat magnezowy. Łykłem hopsa i pojechaliśmy dalej. Przez Tysiąclecie, obok Dębu i przez rondo dojechaliśmy do centrum. Zjeżdżając na rynek w niedozwolonym miejscu na Korfantego wymusiłem pierwszeństwo na jakimś czarnym samochodzie - po prostu nie zauważyłem go kątem oka. Cudem uniknęliśmy stłuczki. Przez Zawodzie przejechaliśmy na Janów. Wykręcone dopiero 115 minut - jeszcze 45! Jednak Daniel zauważył, że złapał gumę i rozstaliśmy się w okolicach rowerowego. On na nogach doszedł do domu, a ja spokojnie dokręciłem do siebie. Ileż można nakręcić w 126 minut!

Podsumowanie:
Dystans: 46,84km
Średnia Prędkość: 22,0km/h
Maxymalna prędkość: 43,4km/h
Spalone kalorie: 1628
Średnie tętno: 146 BPM (71% max HR)
Maxymalne tętno: 176 BPM (86% max HR)
Czas: 02:06:36

Foty:

Słońce przed wyjazdem...


Chorzowska 50


Katowice wieczorem


Daniel

90 minut - Grad nam, bikerom, niestraszny!

Wtorek, 17 marca 2009 · Komentarze(1)
Trening 90min. Po drodze zaliczone goniące psy, słoneczko, deszcz i grad. Wszystko co się da. Łańcuch się dociera...

Podsumowanie:
Dystans: 29.30km
Średnia Prędkość: 19.1km/h
Maxymalna prędkość: 48.1km/h
Spalone kalorie: 1055
Średnie tętno: 146 BPM (71% max HR)
Maxymalne tętno: 176 BPM (86% max HR)
Czas: 01:32:01

Foty

Przed wyjściem z domu


Przed powrotem do domu ;P

160min - 3 stawy

Środa, 11 marca 2009 · Komentarze(0)
Trzy stawy przez Rybaczówkę bardzo okrężną drogą. Coś się wali z łańcuchem ;/ Mam nadzieję, że to tylko przez te kilogramy błota przyklejone do roweru.

Podsumowanie:
Dystans: 40,16km
Średnia Prędkość: 15,8km/h
Maxymalna prędkość: 39,9km/h
Spalone kalorie: 1626
Średnie tętno: 135 BPM (66% max HR)
Maxymalne tętno: 178 BPM (87% max HR)
Czas: 02:32:49

Foty:

Ostatnie resztki lodu na Rybaczówce