Na i z majówki na rowerku :) W ramach odbudowania tego co impreza zniszczyła. Swoją drogą ciekawie się jeździ po dwóch godzinach snu. Oczywiście tylko bocznymi drogami! Żadnej szarży, bo kierowcy za kółkiem też niepewni w taki poranek. Niestety jazda z "kotwicą" - osobą która nie ćwiczy na WF-ie od 3 lat. Ale było dobrze. Profil interwałowy i sobie poradził. Można zaliczyć jako trening - regeneracja.
Po długim czasie nie jeżdżenia Daniel wreszcie wyciągnął mnie za uszy na bajtka. Najpierw pokręciliśmy trochę po lesie w okolicach Rozalii i Starej Wesołej po czym udaliśmy się w stronę Giszowca. Miły szybki przejazd przez las i decyzja sprawdzenia pociągów do Karpacza odjeżdżających z Sosnowca - za 9 dni drugi MTB maraton. W Sosnowcu powitała nas kartka "Najbliższy punkt informacji znajduje sięna stacji Katowice". Tak więc ruszyliśmy na stolice Śląska. Na Roździeniu o mały włos uniknąłem wpadnięcia na samochód po wymuszenia pierszeństwa na nim. Na zjeździe przy ulicy uniwersyteckiej zatrzymałem się żeby przejechały samochody, a Danek przejechał przed nimi. Widziałem tylko jak się oddalał. Ruszyłem jego śladami. Nie spotkaliśmy się po drodze. Po pół godziny bezskutecznego kursowania na trasie na której mogłem go znaleźć stwierdziłem, że sytuacja jest beznadziejna. Chcąc sfotografować pomnik powstańców okazało się, że zmasakrowałem wyświetlacz nowego aparatu :/ Pięknie! W dodatku robiło się coraz zimniej a słońce zachodziło. Jeszcze raz przejechałem trasą w poszukiwaniu Daniela. Przez Zawodzie ruszyłem do domu. Zacząłem czuć brak cukru, ale z lekkim bólem w końcu dojechałem do domu.
O 11:45 na Bytomską po klocki hamulcowe i łyżki do opon, Danek po łańcuch, a dalej 2 pętle i test. Wynik: 00:06:27 ;] Mimo starań nie udało mi się osiągnąć nawet 200BPM, a co dopiero mówić o maksymalnym 204BPM. Tętno zatrzymało się przy 187BPM
Nowy cykl Dom -> Szkoła -> (opcjonalny dodatek) -> Dom Jako, że sobotni wieczór spędziłem u Ruffa - maratończyka MTB, który nagadał mi wiele ciekawych rzeczy na temat kolarstwa, szczególnie górskiego, oraz ochrzanił mnie, że nie trenuje już na przyszły sezon który właściwie właśnie się zaczął, postanowiłem do szkoły dojeżdżać na rowerze. Tam i z powrotem mam 2km, więc planuje codziennie dorzucać min. 8km. Co z planowania wyjdzie - nie wiem. Na dzień dzisiejszy plan wypełniony. Widok ludzi patrzących na ciebie wielkimi oczami gdy podjeżdżasz na rowerze pod szkołę przy -3°C - Bezcenne ;]
Dzisiaj jako dodatek skromna pętla treningowa. Wersja podjazdowa. Podjazd na Mikołowskiej, potem przy granicy Katowic i Mysłowic, na pętli, znowu na mikołowskiej, za Tesco i dalej już z górki. Ciężkie 10km wyrwane grudniowi ze szponów.
A od przyszłego sezonu maratony, maratony i jeszcze raz maratony ;]
Wybraliśmy się z Danielem do Jaworzna - Pieczysk w celu zapisania się na jutrzejsze zawody. Niestety na miejscu dostaliśmy przysłowiową klamką w gębę. Pojechaliśmy zatem do Decathlonu po żelki na jutro. Na miejscu po podziwialiśmy rowery z 8 tyś., pojeździliśmy na kolarzówce po markecie i na trenażerze, ale na ping-ponga się nie załapaliśmy :D Oprócz żelek kupiłem sobie pompkę z zaczepem do ramy. Pod koniec siły mi odeszły, ale na szczęście zorientowałem się, że do domu możemy dojechać dużo szybszą trasą. Podzieliliśmy się moimi światełkami na pół - Daniel przednie, ja tylne - i tak dojechaliśmy
Jestem nastolatkiem z śląskiego miasta. Jeżdżę w miarę regularnie. Na razie największą przyjemność daje mi "połykanie" kilometrów z żyłowaniem średniej. Co nie znaczy, że kręcę tylko dla kręcenia. Lubie jechać do jakiegoś konkretnego celu, najlepiej w malowniczej scenerii. Kocham proste asfaltowe ścieżki w lesie.