Wpisy archiwalne w kategorii

>50km

Dystans całkowity:1523.40 km (w terenie 333.24 km; 21.87%)
Czas w ruchu:68:18
Średnia prędkość:22.30 km/h
Maksymalna prędkość:62.50 km/h
Suma podjazdów:1663 m
Maks. tętno maksymalne:194 (95 %)
Maks. tętno średnie:160 (78 %)
Suma kalorii:11543 kcal
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:66.23 km i 2h 58m
Więcej statystyk

Mazury '08: Wzdłuż Jagodnego

Sobota, 12 lipca 2008 · Komentarze(0)
Mazury '08: Wzdłuż Jagodnego i Niegocina.

Dom - Prażmowo - Kozin - Bogaczewo - Strzelce - Wilkasy - Giżycko(centrum, port, sklepy) - Wilkasy - Strzelce - Bogaczewo - Kozin - Prażmowo - Szymonka - Dom

Długość: 50,8 km
Data startu: 12.07.2008 16:54
Czas jazdy: 02:19:00
Czas całk.: 03:30:00
Prędkość śr.: 21,9 km/h
Prędkość max: 40,9 km/h


Niegocin

Mazury '08: Nad Krutyn

Mazury '08: Nad Krutyn

Dom - Szymonka - Woźnice - Pszczółki - Mikołajki - Bobrówko - Nowa Ukta - Ukta - Gałkowo (wyścigowy tor konny) - Krutyń (tutaj spłynęliśmy kajakami do starego młyna) - Ukta - Nowa Ukta - Bobrówko - Mikołajki - Pszczółki - Woźnice - Szymonka - Dom

Długość: 80,3 km
Data startu: 11.07.2008 16:50
Czas jazdy: 03:26:00
Czas całk.: 06:00:00
Prędkość śr.: 23,3 km/h
Prędkość max: 50,3 km/h


Życie na wodzie kwitnie


Flora także :)


Zdjęcia nie oddają piękna Krutyni


Fauna także sobie żyje :)


Ups... Pan prezydent...

Mazury '08: Wokół jeziora

Czwartek, 10 lipca 2008 · Komentarze(0)
Mazury '08: Wokół jeziora Dejguny oraz Gierłoż

Dom -> Szymonka -> St. Rudówka -> Ryn(wiatrak) -> Krzyżany -> Koczarki -> Nakomiady (palac, ogrod, manufaktura) -> Owczarnia (muzeum) -> Kwiedzina -> Gierłoż (byla kwatera Adolfa Hitlera - Wilczy Szaniec) -> Parcz -> Doba -> Bogacko -> Sterlawki Ml.(wiatrak) -> Sterlawki Wlk. -> Jeziorko -> Tros -> Str. Rudówka -> Szymonka -> Dom

Długość: 86,5 km
Data startu: 10.07.2008 12:00
Czas jazdy: 04:16:00
Czas całk.: 05:30:00
Prędkość śr.: 20,2 km/h
Prędkość max: 51,7 km/h


Pałac Nakomiady


Ciekawe drzewko i Blazi


Gierłoż


Zamaskowany bunkier


...


Stal czołgowa...


Żeremie


Blazi hool's zrywa wlepkę ;D

Mazury '08: Wokół jezior

Poniedziałek, 7 lipca 2008 · Komentarze(0)
Mazury '08: Wokół jezior Tałty i Ryńskiego.

Dom -> Ławki -> Skorupki -> Brody -> Tałty -> MIKOŁAJKI (port, rynek, mosty) -Prawdowo -> Nowe Sady -> Stare Sady -> Jora Wielka -> Notyst Wielki -> Wejdyki(bunkier, pomnik i ambona ;] ) -> RYN (zamek, miasto) - Hermanowa Wola -> St. Rudówka - Dom

Długość: 67,2 km
Data startu: 07.07.2008 00:54
Czas jazdy: 03:19:00
Czas całk.: 05:00:00
Prędkość śr.: 20,2 km/h
Prędkość max: 42,1 km/h


...


Mikołajki osiągnięte!


Marina Mikołajki


Jezioro Tałty i Ja


"K****! Tankujemy póki nikt nie widzi!!! Teraz bena po 5zł za litr! Tankuj..."


Blazi jedzie, a ja fotografuje (Jedno z lepszych zdjęć)


Sala rycerska w zamku Ryn

Mazury '08: Wokół Jagodnego

Niedziela, 6 lipca 2008 · Komentarze(0)
Mazury '08: Wokół Jagodnego i Niegocina.

Dom - Szymonka - Górkło - Jagodne Mł. - Jagodne Wlk. - Rydzewo - Wierciełki - Miłki - Staświny - Ruda - Grajewo - Bystry - Giżycko (wieza cisnien, most obrotowy, skrzydlo zamku krzyzackiego, wzgorze sw. Brunona, twierdza Boyen) -> Wilkasy -> Wronka -> Szczybały Giżyckie -> Gorazdowo (opuszczona fabryka) -> Staropole -> Monetki -> St. Rudówka -> Dom

Długość: 76,7 km
Data startu: 06.07.2008 11:20
Czas jazdy: 03:31:00
Czas całk.: 05:00:00
Prędkość śr.: 21,8 km/h
Prędkość max: 49,7 km/h


Mazurska "Wesoła"


Nasze maszyny pod wieżą ciśnień w Giżycku


Jezioro Niegocin z wieży ciśnień


Kanał żeglowny :)


Krajobraz żeglowny :P


Opuszczony PGR

O 8:00 byłem pod szkołą.

Poniedziałek, 23 czerwca 2008 · Komentarze(1)
O 8:00 byłem pod szkołą. Czekał tam już Marek, Artur i Boczek. Po paru minutach przyjechał Świerzak. Ruszyliśmy. Na krótko. U Boczka poszła dętka na start. Pojechaliśmy na Shell'a. Okazało się, że Boczek ma całkiem łysą oponę i nie posiada tylnego hamulca - w takim stanie nie mógł z nami jechać. Poszedł do domu, a razem z nim Świerzak.
Znowu wystartowaliśmy. Tempem ~25km/h udawaliśmy się w kierunku Oświęcimia. Po Godzinie i paru minutach byliśmy już w mieście. Schowaliśmy się przed deszczem na przystanku. Zapytaliśmy o drogę do obozu jakąś przypadkową kobietę. Nagle z mikrobusu wysiadł, a raczej wypadł, całkiem pijany koleś. I pyta nas "Który chce w ryj?". My w śmiech - kto tu komu może dać w ryj :D Odpowiadamy
- Nikt
- Tak też myślałem. A teraz na poważnie... kto chce w ryj?
Znowu śmiech. Pokazujemy na jakichś pakerów idących drugą stroną drogi
- Oni chcą...
Koleś ochłonął. Zbrojek nie wiadomo po co zapytał go o drogę do obozu. Tłumaczył nam to bite 5 minut. A i tak gdyby jechać za jego wskazówkami wylądowalibyśmy chyba znowu w Bieruniu xD
Po paru minutach byliśmy już w obozie. Usiedliśmy na ławce i posililiśmy się batonikami. Nie mieliśmy zamiaru wchodzić do muzeum, ale jak powiedziałem, że wejście jest za free to wszystkim się zachciało :D Dzięki uprzejmości ciecia parkingowego mogliśmy bezpiecznie pozostawić nasze maszyny przy jego stróżówce. Wyruszyliśmy na zwiedzanie. Nie wchodziliśmy do baraku (no może poza Italią) i po pół godziny wyszliśmy z obozu. Jeszcze parę minut siedzieliśmy na ławce po czym ruszyliśmy do domu.
Przy podjeździe na most (dość stromym podjeździe) wszystkim włączyła się ambicja wyprzedzenia autobusu. Udało się - 40km/h przez 200m pod ostrą górę. Kierowcy za nami oczy wychodziły z orbit, bo on ledwo wyciskał swoim maluszkiem, a my ciągnęliśmy szybciej od niego :D
Dalej już szybko w stronę Mysłowic z wieloma postojami - temperatura + wiatr skutecznie męczyły organizm. Na Brzezince Zbrojek i Tabek pojechali w stronę Jaworzna żeby dobić sobie kilometrów, a ja pojechałem prosto do domu. Na odcinku Brzezinka -> Centrum (do świateł przy Kauflandzie) byłem szybszy niż autobus 66 :D Nawet nie wiecie jaką to daje satysfakcję, jak masz taką świadomość. Autobus ostatecznie minął mnie na w.w. światłach, gdy już skręcałem do domu ;)
I znowu piękna średnia. Chociaż w domu zgon totalny!

Podsumowanie
Dystans: 60,1km
Średnia Prędkość: 25,1km/h
Maxymalna prędkość: 44,7km/h
Czas: 2:24:59

Zdjęcia:

Hałdy w Bieruniu


Od lewej - Ja, Zbrojek, Tabek


Auschwitz


My przed blokiem nr20


Ściana Straceń

Dzisiaj spontanicznie na Dziećkowice

Niedziela, 22 czerwca 2008 · Komentarze(0)
Dzisiaj spontanicznie na Dziećkowice z Markiem. Wyjazd o 15:30 z pod szkoły - już byłej ponieważ jesteśmy jej absolwentami ;]
Trasa złożona całkowicie okrężną drogą. Przez Niwkę, Jęzor, Jaworzno (centrum i obok elektrowni) na Brzezinkę do Ymelina - tutaj skręt w ulice Nowozachęty, żeby w końcu wjechać na ulicę Maratońską i wykąpać się w zalewie Dziećkowickim.
Z powrotem przez Jeleń (w Jaworznie), Szopena, Moniuszki (ciekawa sprawa - zjazd z ronda i po 50m zakaz jazdy rowerów - co tu zrobić? Jechać dalej!!), i Martyniaków w stronę Sosnowca. Dalej na Fasion House i przez Niwkę do domciu :)
Ładna średnia wyszła :) Niestety brak fotek

Podsumowanie
Dystans: 51,4km
Średnia Prędkość: 25,0km/h
Maxymalna prędkość: 54,4km/h
Czas: 2:02:57

Wczoraj po szkole wybrałem

Czwartek, 29 maja 2008 · Komentarze(1)
Wczoraj po szkole wybrałem się na przejażdżkę rowerową. Plan: powyżej 50km, a najlepiej około 120km żeby pękło 1000km na Kross'ie A2.

Na czternastym kilometrze, w lesie Murckowskim, jadąc wśród traw o wysokości pół metra rozlewających się na każdą stronę (piękne miejsce, nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem, nawet na zdjęciach) stało się... coś.
Nagle dźwięk ucichł, obraz spowolnił, poczułem okropny ból, a jednocześnie brak grawitacji. W mgnieniu oka znalazłem się na ziemi i wiedziałem tylko, że zaraz przygniecie mnie rower. Uświadomiłem sobie, że z jakiegoś bliżej nieokreślonego właśnie przeleciałem przez kierownice. Zgodnie z przewidywaniami po sekundach poczułem na plecach zgniatającą kupę złomu - oto przyleciał mój sprzęt. Pozbierałem się i zacząłem szukać przyczyny wypadku. Moim oczom ukazał się niewinny 20-to centymetrowy konar wystający z ziemi i zakryty tą piękną trawą - sprawca znaleziony. Zacząłem szacować straty: rozcięte udo - wynik zahaczenia o pedały, ale od tego się nie umiera; koło całe - chwała Bogu, mam na czym dojechać do domu. I co? I tyle? Zacząłem zbierać rower. Przy podnoszeniu Kross'ika poczułem okropny ból prawego kciuka. Ychy - to nie mogły być wszystkie straty. Jadąc w kierunku Kostuchny myślałem, że gdy tylko znajdę jakąś cywilizację, to zadzwonię po tatę, żeby mnie odwiózł do domu - ból nie pozwalał na hamowanie ani na zmianę przerzutek. Przy każdej nierówności wyłem z bólu. Jednak robiło mi się coraz lepiej. Postanowiłem, że jadę dalej.

Jadąc przez Podlesie dojechałem do Tychów-Wilkowyj. Szybkim tempem znalazłem się przy stacji PKP Tychy Miasto. Czekał mnie przejazd przez centrum Tychów. Bałem się, że będzie to masakra. Ale było lepiej niż się spodziewałem. Poza dużą ilością świateł, wszędzie były ścieżki rowerowe - wg. mojego rankingu `miast przyjaznych rowerzyście` Tychy narazie są na pierwszym miejscu, a przynajmniej centrum. Gdy wyjechałem z miasta zacząłem poszukiwania bunkrów obszaru warownego "Śląsk". Godzinę kluczyłem po lesie szukając bunkrów i nie znalazłem nic. Czas mnie śpieszył, więc odjechałem z kwitkiem - no trudno, wyjazd można zaliczyć jako 4-ro godzinną przejażdżkę :D

Przejechałem około 35km drogi powrotnej i dotarłem do domu. Nareszcie. 4 godziny jazdy ze średnią 21km/h bez żadnego konkretnego odpoczynku - to szczyt moich możliwości.

Ps. Gdy obudziłem się dziś rano, myślałem, że zemdleje z bólu - palec chyba jest złamany. Co za pech ;/ Zobaczymy co powie chirurg.

[edit]
Dziś byłem u chirurga - wyrok: 2 tygodnie w zawieszeniu dla palca. Kość mocno stłuczona. Zapowiadają się 2 tygodnie bez rowerka :(

Podsumowanie
Dystans: 83,4km
Średnia Prędkość: 21km/h
Maxymalna prędkość: 40,4km/h
Czas: 3:56:53
Czas rzeczywisty: ok. 4 godzin

Foty:

Widok ze wzgórza w Starej Wesołej


Piękne widoki Katowic - Podlesia


Tychy - Wilkowyje

O godzinie 9:00 Blazi

Niedziela, 11 maja 2008 · Komentarze(3)
O godzinie 9:00 Blazi i Tobiasz byli już na Shell'u. Ja dotarłem do nich dopiero parę minut później. Po małych zakupach wyruszyliśmy w stronę Jaworzna. Szybki przejazd i już byliśmy w Szczakowej. Tutaj niestety zaczęły się okropne podjazdy. Jednak dzielnie przebyliśmy ten niemiły odcinek. Za Szczakową rozpoczęła się długa (10km), prosta i według niektórych nudna (według mnie bardzo dobra) droga do Bukowna. W jej połowie, zaraz przy moście nad rzeką płynącą wspaniałymi meandrami wśród piaszczystych wzgórz, zatrzymaliśmy się na pierwszy postój. Batonik, kanapka, zdjęcie i już jechaliśmy dalej. Najbardziej zdziwił nas widok dziadka na składaku który jechał równo z rowerzystą na kolarce :D Przejechaliśmy przez Bukowno i wjechaliśmy wreszcie na niebieski jurajski szlak rowerowy - wokół Olkusza. Tutaj zaczęły się piaszczyste, leśne drogi, tak bardzo charakterystyczne dla jury. Niestety był pewien odcinek na którym ktoś postanowił wysypać dość gruboziarnisty tłuczeń (prawie taki jak na torach kolejowych). Ale koniec tego kawałka wynagrodził nam wspaniały widok uprawy leśnej w miejscu wyrobiska piasku.
Wjechaliśmy do Olkusza. Musieliśmy się przebić przez ścisłe centrum, wraz z rynkiem i okolicami kościoła do którego `watahami` gnały pierwszo-komunijne dzieci w szatach liturgicznych. Ale jakoś dało radę. Wjechaliśmy w dość ciekawy las iglasty, rosnący na samym skraju dwóch osiedli mieszkaniowych. Następnie przez parę pomniejszych wiosek (takich jak Witeradów, czy Zabrzegi) dojechaliśmy do wsi Osiek. Po ostatnim wypadzie do Andrychowa miałem już ustosunkowaną opinie na temat wszystkich miejsc nazwanych tym mianem (dla niewtajemniczonych - mieścinka Osiek na trasie Oświęcim - Osiek - Wieprz - Andrychów to około 15 kilometrów przewyższeń interwałowych rzędu 20-50m). I znowu wspaniała nazwa mnie nie zawiodła. Gdy po krótkiej przerwie ruszyliśmy dalej przez Osiek, naszym oczom ukazał się najwyższy podjazd asfaltowy jaki miałem (nie)przyjemność oglądać w moim życiu. Miał lekko 75m różnicy poziomów. Chwała Bogu, że bezpośrednio przed nim znajdował się ogromny zjazd który pozwolił na rozpędzenie się do 55.8km/h, co dało dobrą bazę do pokonania 1/4 podjazdu bez kręcenia korbą. Jak to bywa z takim podjazdami, zaraz zanim znajdował się piękny downhillowy zjazd, który pozwolił zapomnieć o trudach ostatnich paru minut.
Za Osiekiem wjechaliśmy znowu w las, gdzie ilość piasku pod kołami doprowadzała nas do szału. W pewnym momencie zaliczyłem poślizg podczas hamowania na przednim kole (!), tylko dzięki warstwie mineralnych ziarenek. Niestety, słoneczne dotąd niebo zaczęło się dość porządnie chmurzyć. Po paru minutach już staliśmy pod drzewem w poszukiwaniu schronienia przed deszczem. Mimo, że od początku sezonu zawsze woziłem ze sobą deszczówkę, to dziś rano, gdy zobaczyłem pogodę za oknem stwierdziłem, że dziś na pewno mi się ona nie przyda. Tak więc patrzałem z zazdrością na Tobka i Blaziego, jak chronią się pod swoimi deszczówkami. Bardziej od deszczu przeszkadzał mi jednak przenikliwy chłód potęgowany wilgotnym ubraniem i brakiem ruchu. Ktoś wpadł na genialny pomysł, aby przejechać kawałek w deszczu, aby się trochę rozgrzać. Tak też zrobiliśmy, doprowadzając nasze rowery do stanu agonii. Gdyby nie szybka `pierwsza pomoc przed medyczna` udzielona zaraz po skończeniu się deszczu na śródleśnej polanie, to do domu byśmy chyba nie dojechali. Mieszanina jurajskiego piasku i wody dokładnie spenetrowała i obkleiła każdą część napędu i układu hamowania. Zaczęliśmy więc wielkie mycie.
Po wcześniejszym umyciu się w kałuży, z o dziwo dość ciepłą wodą, zaczęliśmy narzekać na brud na naszych rowerach. Tobiasz wpadł na genialny pomysł napełnienia bidonów wodą z kałuży i opłukaniu rowerów. Blazi udoskonalił wizję Tobiasza proponując zamiast bidonów użyć butelki i inne pojemniki pozostawione w lesie przez amatorów leśnego wypoczynku. Nigdy nie myślałem, że będę się tak cieszył na widok półlitrowej butelki plastikowej, wyrzuconej w krzaki. A jednak. Używając wody z kałuży dokładnie umyliśmy każdą część rowerów i ruszyliśmy w dalszą drogę z wizją konieczności wymiany supportu, kasety i przerzutek Shimano (w wersji Alivio i Deore...) Na szczęście już po chwili okazało się, że nasze obawy są przesadzone: napęd nie hałasował, w zasadzie, więcej niż powinien. Odetchnęliśmy z ulgą i ze średnią prędkością 15km/h dojechaliśmy do końca lasu. Wjechaliśmy na drogę która doprowadziła nas do samego Bukowna. Na niebie pojawiły się czarne chmury, ale stwierdziliśmy, że skoro nie ma piasku to możemy jechać, a może nawet wyprzedzimy chmurę. Z prędkością 27-30km/h przejechaliśmy 10km`owy odcinek z Bukowna do Jaworzna, ciągle pokropywani przez deszcz. Dalej to już tylko przejazd przez Jaworzno (dwa złamane zakazy poruszania się na rowerach i taksówkarz krzyczący <<Tu na rowerach kur** nie wolno!>>), Sosnowiec i już byliśmy w domu. Piękny wyjazd pełen przygód :)


Tu rozpoczyna się szlak


Uprawa leśna w wyrobisku piasku


Rynek w Olkuszu


Nasz szlak


JB`08 - Atak mokrych klonów :D


To wszystko tłumaczy...


`Twój stary pierze w rzece...` - tym razem to ja się myje w kałuży ;D


Warsztat rowerowy `Polana`

Podsumowanie:
Dystans: 91,6km
Średnia Prędkość: 21,3km/h
Maxymalna prędkość: 55,8km/h
Czas: 4:18:30

Zaplanowaliśmy krótki trening. Wyszedł

Czwartek, 24 kwietnia 2008 · Komentarze(0)
Zaplanowaliśmy krótki trening. Wyszedł `trochę` dłuższy ^_^
Ekipa: Ja, Tobek, Blazi

Trasa: Mysłowice -> Larysz -> Krasowy -> Lędziny -> Bieruń Nowy (tylko troszeczkę) -> Chełm Śląski -> Smutna Góra -> Chełmek -> Wzgórze Chełmek -> Jaworzno Jeleń (tu się rozdzieliliśmy i ja pojechałem sam do domu, a tobek z Blazim na Byczynę) -> Rakowia -> Dziećkowice -> Kosztowy -> Brzezinka -> Brzęczkowice -> Słupna -> Rymera -> Spotkanie z kumpelą :D

Parę fotek:

Ekipa na Wzgórzu Chełmek


Widok ze wzgórza w kierunku południowym - na horyzoncie Góra Klimont wraz z kościółkiem


Cmentarz na wzgórzu, dalej zalew Dziećkowicki i elektrownia Jaworzno


Rowerki przy obelisku


Mój Kross'ik ;)


Roślinka z klombu :)

Podsumowanie:
Dystans: 72,6km
Średnia Prędkość: 24,2km/h
Maxymalna prędkość: 55,4km/h
Czas: 3:00:37