Już w szkole planowaliśmy z Tobkiem jakąś traskę. Jednak z powodu zgubienia się telefonu i braku netu nie mieliśmy się jak zgadać ;/ Wybrałem się więc sam na krótką przejażdżkę. Najpierw na starą wesoła, tutaj stwierdziłem, że trzeba wreszcie eksplorować czerwoną ścieżkę rowerową. Długi czas jechałem wzdłuż oznaczeń lecz w pewnym momencie urwało się. Od tąd jechałem "na pałe". Gdy dojechałem do drogi na Murcki zorientowałem się w mapie i ruszyłem z powrotem na starą wesołą, skręciłem w ulice Adama (tutaj przeciąłem miejsce w którym zgubiłem ścieżkę ;D) i na Gisz. Zboczyłem w kierunku szkoły i wskoczyłem jeszcze na zbiórkę harcerską. O 20:00 bez oświetlenia do domciu.
Tradycyjnie wielkie plany spacyfikowane zostały przez mamę... Z góry narzucony czas: 30min tak więc tylko pętla treningowa. Już nawet nie mam czego tam fotografować... Dla odmiany jednak przejechałem się wersją rewerse (70-80% podjazdów) i wróciłem przez ulicę Mikołowską. Na downhillowym zjeździe przy ulicy Szopena zaliczona hoppa z dalekim i wysokim lotem :)
Dziś o 18 stwierdziłem, że trzeba coś zrobić z moim wielkanocnym dołkiem. Wziąłem rower na przejażdżkę.
Niestety po 4km złapałem potworny ból w płucach (to chyba ta temperatura brr...) i musiałem jechać w kierunku domu. Wyszła więc z tego pętla treningowa. Mimo, że przejechałem tylko 8km humor znalazłem i czuję się lepiej ;)
Na początku szumne plany: Wesoła, Wzgórze św. Wandy, gisz i do domu... Napisałem do Dafa czy jedzie ze mną. Odpisał, że tak. Za pół godziny byłem pod jego domem
Hasło "Jedziemy do rowerowego po oświtlenie?" w sumie dlaczego nie. Z tym, że mamy niedzielę godzinę 18. Rowerowy zamknięty. To na szela dopompować koła. "AWARIA KOMPRESORA. PRZEPRASZAMY...". Byliśmy blisko mojego domu więc wpadłem po zapomniany bidon. Potem na BP, żeby w końcu uzupełnić powietrze. Tutaj pół godziny w plecy bo kompresor zajęty. Ogumienie "zatankowane". Godzina taka, że stwierdziliśmy, że nie ma co jechać nawet na Gisz bo jest już ciemno, a nam brak oświetlenia (zagubione w akcji podczas wyjazdu do Jaworzna). No to w końcu pętla treningowa. Wspaniały księżyc, piekna sceneria, wprost idealne miejsce na zdjęcie. Ale aparat zaśpiewał piękną melodyjkę "Batery Empty, Batery Empty, sia, la, la, la, la...". Drugi komplet baterii i to samo. Nie wierzę... Taka sceneria stracona... No trudno. Krótkie zakupy w TESCO i do domu. Licznik wybił 16km w 1 godzinę. To na tyle.
Jestem nastolatkiem z śląskiego miasta. Jeżdżę w miarę regularnie. Na razie największą przyjemność daje mi "połykanie" kilometrów z żyłowaniem średniej. Co nie znaczy, że kręcę tylko dla kręcenia. Lubie jechać do jakiegoś konkretnego celu, najlepiej w malowniczej scenerii. Kocham proste asfaltowe ścieżki w lesie.