Wpisy archiwalne w kategorii

W towarzystwie

Dystans całkowity:2637.79 km (w terenie 700.67 km; 26.56%)
Czas w ruchu:126:41
Średnia prędkość:20.82 km/h
Maksymalna prędkość:62.50 km/h
Suma podjazdów:3261 m
Maks. tętno maksymalne:189 (92 %)
Maks. tętno średnie:160 (78 %)
Suma kalorii:20286 kcal
Liczba aktywności:52
Średnio na aktywność:50.73 km i 2h 26m
Więcej statystyk

Na początku szumne plany:

Niedziela, 10 lutego 2008 · Komentarze(4)
Na początku szumne plany: Wesoła, Wzgórze św. Wandy, gisz i do domu... Napisałem do Dafa czy jedzie ze mną. Odpisał, że tak. Za pół godziny byłem pod jego domem



Hasło "Jedziemy do rowerowego po oświtlenie?" w sumie dlaczego nie. Z tym, że mamy niedzielę godzinę 18. Rowerowy zamknięty. To na szela dopompować koła. "AWARIA KOMPRESORA. PRZEPRASZAMY...". Byliśmy blisko mojego domu więc wpadłem po zapomniany bidon. Potem na BP, żeby w końcu uzupełnić powietrze. Tutaj pół godziny w plecy bo kompresor zajęty. Ogumienie "zatankowane". Godzina taka, że stwierdziliśmy, że nie ma co jechać nawet na Gisz bo jest już ciemno, a nam brak oświetlenia (zagubione w akcji podczas wyjazdu do Jaworzna). No to w końcu pętla treningowa. Wspaniały księżyc, piekna sceneria, wprost idealne miejsce na zdjęcie. Ale aparat zaśpiewał piękną melodyjkę "Batery Empty, Batery Empty, sia, la, la, la, la...". Drugi komplet baterii i to samo. Nie wierzę... Taka sceneria stracona... No trudno. Krótkie zakupy w TESCO i do domu. Licznik wybił 16km w 1 godzinę. To na tyle.

Statystyki przejazdu:
Dystans: 16,552km
Średnia Prędkość: 16,5km/h
Maxymalna prędkość: około 35km/h
Czas: 1:00:16

Bike trip to Elektrownia

Czwartek, 7 lutego 2008 · Komentarze(3)
Bike trip to Elektrownia Jaworzno III
07.02.2008

Tak więc wybraliśmy się wczoraj z Tobkiem i Gałą w stronę Elektrownii Jaworzno III.


Przed domem Tobka (Foto: Tobek)

Tobek nie chciał jechać głównymi drogami, więc zaraz za Sosnowcem skręciliśmy w drogę należącą do Piaskowni Jaworzno. Tobek uparł się, że zna dobrą trasę z tym, że część trasy musimy pokonać po torach.


Nasza droga

Tak więc przejechaliśmy pół kilometra torami, potem w las i znowu na tory. I tak przez jakieś pięć km poruszaliśmy się z zawrotną średnią 17km/h. Mineliśmy piękną rzekę, która jak się okazało płynie prosto do oczyszczalni.


Huang - Ho (żółta rzeka)

Dojechaliśmy do drogi i z tąd już tylko 200m do elektrowni. Krótki postój na zdjęcia, na liczniku wybiło 11km i jest pięknie.


My na tle elektrowni (My to te małe czarne kropki)


I ja :)

Zaczynamy wracać. Oczywiście Tobek nie chciał jechać główną drogą tylko lasem. Nie protestowaliśmy. Z tym, że las był akurat po wycinaniu drzew pod liniami przesyłu prądu co jest równoznaczne z interwałami: 200m jazdy i 50m z rowerem na plecach przez "pobojowisko". Ja rozwaliłem sobie wargę rogiem kierownicy rowera, a gała spodnie... Tak więc jedziemy dalej. Poruszaliśmy się wzdłuż rur prowadzących brudną wodę wraz z popiołami i żużlem z elektrowni. Jednak po 2km na naszej drodzę wyrosła PRZEMSZA... Znalazłem most po którym przeprowadzone były rury i małe przejście dla konserwatorów. Rower na plecy i idziemy. Nasze cacka z trudem się zmieściły.


Highway to hell (foto: Tobek)


Czy na pewno możemy tędy iść?? (foto: Tobek)

I wpadliśmy z deszczu pod rynnę. Okazało sie, że znajdujemy się przy osadnikach elektrowni Jaworzno III. Co to znaczy?? A to, że mamy jakieś 5-7km do jazdy w błocie po kostki a potem to już tylko jakieś 15km do domu... A tu zaczyna się ściemniać. Cieszcie się, że nie widzieliście moich butów po tej przejażdżce... A co tam buty... Cieszcie się, że nie widzieliście nas :D Po obiecanych 7km błota, odnaleźliśmy tory które według moich szacunków powinny nas wyprowadzić albo na dziećkowicach, albo w imieliniu, albo w Jaworznie. Na szczęście wyjechaliśmy obok kościoła w dziećkowicach, wcześniej zrywając linkę przedniej przerzutki u Gały. Tam okazało się jednak, że zgubiłem przednią lampkę, a wszędzie na około ciemno jak w dupie.


To oznacza tylko 15km drogi do domu :)

No to bez oświetlenia pojechaliśmy ciemną drogą Dziećkowice - Kosztowy, a mili kierowcy świecili nam swoimi długimi światłami prosto w oczy =) Gdy znaleźliśmy się już na kosztowach, mój rower zaczął odmawiać posłuszeństwa. Mokry łańcuch i zębatki całe z błota spowodowały notoryczne zrzucanie i natychmiastowe blokowanie łańcucha na obu zębatkach. Kosztowy, Brzezinka, Brzęczki, Rymera, Centrum i postój na kebaba. Smakował wyjątkowo dobrze tym bardziej, że do domu zostało mi jakieś pięć minut drogi :) Po jedzonku do domu... Nareszcie. Licznik wybił 30,772km w czasie 2:11:56 godz. Warto było się tak ubrudzić :)

Statystyki przejazdu:
Dystans: 30,772km
Średnia Prędkość: 14,0km (To przez prowadzenie roweru przez kilometr)
Maxymalna prędkość: około 40km/h
Czas: 2:11:56