Wpisy archiwalne w kategorii

Ze zdjęciami

Dystans całkowity:3177.32 km (w terenie 897.31 km; 28.24%)
Czas w ruchu:152:24
Średnia prędkość:20.85 km/h
Maksymalna prędkość:62.50 km/h
Suma podjazdów:5717 m
Maks. tętno maksymalne:194 (95 %)
Maks. tętno średnie:160 (78 %)
Suma kalorii:29036 kcal
Liczba aktywności:73
Średnio na aktywność:43.52 km i 2h 05m
Więcej statystyk

Dzisiaj wczesnym rankiem

Wtorek, 4 marca 2008 · Komentarze(5)
Dzisiaj wczesnym rankiem wraz z Tobkiem i moim nowym rowerkiem Kross Level A2 wybraliśmy się na krótką wycieczkę.

Wstałem o 05:53. Parę minut przeznaczyłem na ubranie wcześniej przygotowanego stroju, umyciu zębów i zjedzenia lekkiego śniadania. O 06:35 zalogowałem się pod blokiem Tobka.

Zgodnie z wczorajszymi ustaleniami pokierowaliśmy się w stronę Dolomity Sportowa Dolina w Sosnowcu. Okropne błoto oraz gęste powietrze nie umilały jazdy, ale średnia pod stokiem narciarskim wynosiła dokładnie 20.9km/h. No cóż: nowy rower - nowe osiągi ;)
Teraz czekało nas podprowadzenie roweru pod dość stromą górę. Oczywiście zapomniałem wyłączyć licznika więc średnia spadła do marniuśkich 16km/h. Krótkie spojrzenie na okolice, fotka i zjazd w dół. Hamulce przez 75% zjazdu całkowicie zablokowane, a prędkość i tak utrzymywała się na stałym poziomie - 20-25km/h. Przy tych kamieniach i takim nachyleniu stoku nie jest to taka błaha prędkość...


Tak powitało nas DSD


DSD Sosnowiec


Już jedziemy do Będzina

Następnie skierowaliśmy się znaną nam obu trasą do Będzina. Wyboista droga i ogromne kałuże + złe wyregulowanie maxymalnego wychylenia przedniej przerzutki w moim rowerze pozwalała mi na jazdę ze średnia prędkością 22~24km/h po prostej drodze. Na horizonie nie do pomyślenia, ale i tak Tobek był daleko przede mną ;)
Około 7:40 byliśmy już pod zamkiem w Będzinie. Krótka przerwa, foto, rozmowa i dalej w drogę. Tym razem do domu...


Zamek w Będzinie - 07:40 rano :)
Szybki przejazd do sosnowca ze średnią 23km/h, przejazd przez sosnowiec i wjazd do Mysłowic.
Mysłowice powitały nas ścianą gęstego powietrza w której moje nogi nie mogły wykręcić więcej niż 15~17km/h. Okropne kałuże obok giełdy samochodowej całkowicie zamoczyły moje buty, a można powiedzieć, że nawet przelały czarę (goryczy :D). Przejazd po tunelem przy kopalni zakropił moją w wielu miejscach białą kurtkę pyłem węglowym rozmoczonym w deszczu tak więc wyglądałem jak kominiarz. Na boniolu pożegnanie z Tobkiem i powrót do domu. Wybiła godzina 08:25 ;)


Ja na rowerku


Moje cudo ;)

Podsumowanie:
Dystans: 27,564km
Średnia Prędkość: 18,2km/h (wszystko przez DSD ;/ )
Maxymalna prędkość: 41,2km/h
Czas: 1:30:41

Na początku szumne plany:

Niedziela, 10 lutego 2008 · Komentarze(4)
Na początku szumne plany: Wesoła, Wzgórze św. Wandy, gisz i do domu... Napisałem do Dafa czy jedzie ze mną. Odpisał, że tak. Za pół godziny byłem pod jego domem



Hasło "Jedziemy do rowerowego po oświtlenie?" w sumie dlaczego nie. Z tym, że mamy niedzielę godzinę 18. Rowerowy zamknięty. To na szela dopompować koła. "AWARIA KOMPRESORA. PRZEPRASZAMY...". Byliśmy blisko mojego domu więc wpadłem po zapomniany bidon. Potem na BP, żeby w końcu uzupełnić powietrze. Tutaj pół godziny w plecy bo kompresor zajęty. Ogumienie "zatankowane". Godzina taka, że stwierdziliśmy, że nie ma co jechać nawet na Gisz bo jest już ciemno, a nam brak oświetlenia (zagubione w akcji podczas wyjazdu do Jaworzna). No to w końcu pętla treningowa. Wspaniały księżyc, piekna sceneria, wprost idealne miejsce na zdjęcie. Ale aparat zaśpiewał piękną melodyjkę "Batery Empty, Batery Empty, sia, la, la, la, la...". Drugi komplet baterii i to samo. Nie wierzę... Taka sceneria stracona... No trudno. Krótkie zakupy w TESCO i do domu. Licznik wybił 16km w 1 godzinę. To na tyle.

Statystyki przejazdu:
Dystans: 16,552km
Średnia Prędkość: 16,5km/h
Maxymalna prędkość: około 35km/h
Czas: 1:00:16

Bike trip to Elektrownia

Czwartek, 7 lutego 2008 · Komentarze(3)
Bike trip to Elektrownia Jaworzno III
07.02.2008

Tak więc wybraliśmy się wczoraj z Tobkiem i Gałą w stronę Elektrownii Jaworzno III.


Przed domem Tobka (Foto: Tobek)

Tobek nie chciał jechać głównymi drogami, więc zaraz za Sosnowcem skręciliśmy w drogę należącą do Piaskowni Jaworzno. Tobek uparł się, że zna dobrą trasę z tym, że część trasy musimy pokonać po torach.


Nasza droga

Tak więc przejechaliśmy pół kilometra torami, potem w las i znowu na tory. I tak przez jakieś pięć km poruszaliśmy się z zawrotną średnią 17km/h. Mineliśmy piękną rzekę, która jak się okazało płynie prosto do oczyszczalni.


Huang - Ho (żółta rzeka)

Dojechaliśmy do drogi i z tąd już tylko 200m do elektrowni. Krótki postój na zdjęcia, na liczniku wybiło 11km i jest pięknie.


My na tle elektrowni (My to te małe czarne kropki)


I ja :)

Zaczynamy wracać. Oczywiście Tobek nie chciał jechać główną drogą tylko lasem. Nie protestowaliśmy. Z tym, że las był akurat po wycinaniu drzew pod liniami przesyłu prądu co jest równoznaczne z interwałami: 200m jazdy i 50m z rowerem na plecach przez "pobojowisko". Ja rozwaliłem sobie wargę rogiem kierownicy rowera, a gała spodnie... Tak więc jedziemy dalej. Poruszaliśmy się wzdłuż rur prowadzących brudną wodę wraz z popiołami i żużlem z elektrowni. Jednak po 2km na naszej drodzę wyrosła PRZEMSZA... Znalazłem most po którym przeprowadzone były rury i małe przejście dla konserwatorów. Rower na plecy i idziemy. Nasze cacka z trudem się zmieściły.


Highway to hell (foto: Tobek)


Czy na pewno możemy tędy iść?? (foto: Tobek)

I wpadliśmy z deszczu pod rynnę. Okazało sie, że znajdujemy się przy osadnikach elektrowni Jaworzno III. Co to znaczy?? A to, że mamy jakieś 5-7km do jazdy w błocie po kostki a potem to już tylko jakieś 15km do domu... A tu zaczyna się ściemniać. Cieszcie się, że nie widzieliście moich butów po tej przejażdżce... A co tam buty... Cieszcie się, że nie widzieliście nas :D Po obiecanych 7km błota, odnaleźliśmy tory które według moich szacunków powinny nas wyprowadzić albo na dziećkowicach, albo w imieliniu, albo w Jaworznie. Na szczęście wyjechaliśmy obok kościoła w dziećkowicach, wcześniej zrywając linkę przedniej przerzutki u Gały. Tam okazało się jednak, że zgubiłem przednią lampkę, a wszędzie na około ciemno jak w dupie.


To oznacza tylko 15km drogi do domu :)

No to bez oświetlenia pojechaliśmy ciemną drogą Dziećkowice - Kosztowy, a mili kierowcy świecili nam swoimi długimi światłami prosto w oczy =) Gdy znaleźliśmy się już na kosztowach, mój rower zaczął odmawiać posłuszeństwa. Mokry łańcuch i zębatki całe z błota spowodowały notoryczne zrzucanie i natychmiastowe blokowanie łańcucha na obu zębatkach. Kosztowy, Brzezinka, Brzęczki, Rymera, Centrum i postój na kebaba. Smakował wyjątkowo dobrze tym bardziej, że do domu zostało mi jakieś pięć minut drogi :) Po jedzonku do domu... Nareszcie. Licznik wybił 30,772km w czasie 2:11:56 godz. Warto było się tak ubrudzić :)

Statystyki przejazdu:
Dystans: 30,772km
Średnia Prędkość: 14,0km (To przez prowadzenie roweru przez kilometr)
Maxymalna prędkość: około 40km/h
Czas: 2:11:56